Liudprand Liudprand
973
BLOG

Gross – Gontarczyk – Ringelblum, czyli ilu Żydów zabiła

Liudprand Liudprand Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

granatowa policja?

W ostatnim Plusie Minusie Piotr Gontarczyk wziął się ponownie za dekonstrukcję Grossowej wizji stosunku Polaków do Zagłady. Cały wywód brzmi nader przekonywająco (znakomita pointa!), jednakże z jednym punktem Gontarczykowej argumentacji zgodzić się nie sposób, mianowicie z oceną książki Emanuela Ringelbluma „Stosunki polsko-żydowskie w czasie drugiej wojny światowej”, z której J. T. Gross zaczerpnął informację o zabiciu przez gramatową policję kilkudziesięciu tysięcy Żydów. Otóż Gontarczyk uznaje ową książkę za źródło pozbawione większej wartości, wskazując na fakt, że Ringelblum napisał ją w kryjówce po aryjskiej stronie (trafił tam po upadku powstania w getcie), gdzie nie mógł prowadzić żadnych badań. Rzeczywiście nie mógł, tyle, że, o czym Gontarczyk jakoś nie chce pamiętać, Ringelblum prowadził takowe badania przez kilka poprzednich lat jako lider grupy „Oneg Szabat”, która postawiła sobie za cel wszechstronne dokumentowanie losu Żydów pod niemiecką okupacją, tworząc tzw. Archiwum Getta. Ringelblum to zatem nie jakiś przypadkowy pamiętnikarz, który w trakcie pobytu w kryjówce postanowił opisać to co przeżył i widział, ale ktoś, kto systematycznie – rzecz jasna na miarę okupacyjnych możliwości – śledził okupacyjne losy swojej wspólnoty i gromadząc wszelkie dostępne dane na ten temat starał się przygotować grunt pod przyszłe naukowe badania nad jej zagładą. Z tego względu bagatelizowanie książki Ringelbluma jest zbytnim ułatwianiem sobie zadania.

 

Powyższy wywód nie oznacza jednak automatycznej akceptacji wywiedzionej przez J. T. Grossa z książki Ringelbluma tezy o zabiciu przez granatową policję kilkudziesięciu tysięcy Żydów. Nie oznacza, albowiem, co zaraz pokażę, Ringelblum nie formułuje wcale w swojej książce takiej informacji, a J. T. Gross swoim zwyczajem po prostu nie zrozumiał źródła, z którego korzystał.

 

Okoliczność łagodzącą dla Grossa stanowi w tym wypadku fakt, że odnośne zdanie z książki Ringelbluma potraktowane z osobna może rzeczywiście sugerować taką skalę zbrodniczej działalności granatowej policji, brzmi ono bowiem tak: „Trudno obliczyć liczbę ofiar żydowskich, które padły z rąk granatowej policji, będą to w każdym razie dziesiątki tysięcy, które uszły z rąk oprawców niemieckich.” (E. Ringelblum, Stosunki polsko-żydowskie..., Warszawa 1988, s. 103).

 

Sprawa zdaje się być całkowicie oczywista, jeśli jednak uwzględnimy kontekst, w jakim pada przytoczone zdanie, okaże się, że nabiera ono zupełnie innego znaczenia. Żeby to wykazać należy uwzględnić całą strukturę fragmentu swojej książki, jaki poświęcił Ringelblum roli granatowej policji w dziele eksterminacji Żydów. Najlepiej będzie oddać tutaj głos samemu Autorowi:

 

„Kompetencje policji mundurowej w dziedzinie współpracy z Niemcami odnośnie do Żydów są następujące:

 

1) pilnowanie bram wylotowych getta oraz murów i płotów, okalających getta czy dzielnice żydowskie;

2) udział w akcjach przesiedleńczych w charakterze łapaczy, konwojentów itp.;

3) udział w wyłapywaniu ukrytych po akcjach wysiedleńczych Żydów;

4) rozstrzeliwanie Żydów, skazanych przez Niemców na śmierć;” (E. Ringelblum, Stosunki..., s. 102)

 

 

Zakreśliwszy w ten sposób obszary działań granatowej policji w stosunku do Żydów Ringelblum przechodzi do bliższego scharakteryzowania każdego z nich. W akapicie pierwszym odnosi się do punktu pierwszego, w akapicie drugim, do drugiego, w akapicie trzecim i czwartym odnosi się do punktu trzeciego, wreszcie w akapicie piątym, do punktu czwartego. Oddajmy znowu głos samemu Autorowi:

 

„W Łukowie granatowa policja rewidowała w czasie akcji przesiedleńczej mieszkania Żydów i zabierała ukrywających się. To samo działo się w innych miejscowościach. Wszędzie granatowa policja brała bardzo czynny udział w akcjach przesiedleńczych. Regułą zaś było, że po akcjach likwidacyjnych szukała Żydów w poszczególnych miejscowościach. Bez miejscowego elementu trudno było Niemcom szukać ukrywających się Żydów. Trzeba było szukać po strychach, w piwnicach, szopach, stodołach itd., a do tego nadawała się policja, obeznana z terenem, ze sposobem budowy mieszkań itd. Akcja kontroli trwała całymi tygodniami, a czasem i miesiącami, a rezultatem jej było wykrywanie coraz większej liczby Żydów. Pomagały tu – jak już w innym miejscu wspomniałem – kary za ukrywanie Żydów i nagrody za ich wydawanie. Trudno obliczyć liczbę ofiar żydowskich, które padły z rąk granatowej policji, będą to w każdym razie dziesiątki tysięcy, które uszły z rąk oprawców niemieckich. [koniec akapitu czwartego]

        Co się tyczy wykonywania przez policję granatową wyroków śmierci na Żydach, to znany nam jest konkretny wypadek zimą 1941/42 roku. Dwadzieścia kilka osób, prawie wyłącznie kobiety i 10-letnie dziecko, oskarżono o nielegalne przekroczenie granicy getta warszawskiego; polska policja rozstrzelała je na podwórzu Centralnego Aresztu przy ulicy Gęsiej. Nie wiemy, czy fakt ten był odosobniony w Warszawie, czy wydarzyło się to też na prowincji. O wybitnym udziale granatowej policji w szantażowaniu Żydów była mowa powyżej.” [koniec akapitu piątego i wątku granatowej policji w ogóle] (E. Ringelblum, Stosunki..., s. 103)

 

Co wynika z tego obszernego cytatu? To mianowicie, że zdanie o dziesiątkach tysięcy żydowskich ofiar granatowej policji nie może odnosić się do zabijania Żydów przez tą ostatnią, gdyż wątek zabijania Żydów wprowadza Ringelblum dopiero w ostatnim akapicie (w nawiązaniu do punktu nr 4), a interesujące nas zdanie jest wszak pointą akapitu poprzedniego, który odnosi się się do punktu nr 3 (wyłapywanie Żydów), i w którym nie ma słowa o zabijaniu Żydów przez granatową policję. Innymi słowy owe dziesiątki tysięcy ofiar granatowej policji z relacji Ringelbluma to zgodnie z logiką jego tekstu ofiary akcji WYŁAPYWANIA Żydów ukrywających się po wielkich akcjach deportacyjnych, a nie ludzie ZAMORDOWANI przez granatową policję. Jedyne ŚMIERTELNE OFIARY działań granatowej policji, o jakich informuje Ringelblum, to owe DWADZIEŚCIA KILKA OSÓB, zamordowanych w Warszawie zimą 1941/42 r. Wiedzy na temat innych podobnych incydentów Ringelblum, jak sam pisze, nie posiada.

 

Gdyby ktoś miał jeszcze jakieś wątpliwości, przywołam analogię z akapitu drugiego, gdzie mówi Ringelblum, iż na głowę granatowej policji „spada krew setek tysięcy Żydów polskich”. Sformułowanie to potraktowane w izolacji może sugerować, że policja granatowa zabiła nawet kilkaset tysięcy Żydów, jednak interpretacja taka nie wchodzi w rachubę, gdyż z całego kontekstu jednoznacznie wynika, że chodzi tutaj nie o mordowanie Żydów, a o współudział w deportacjach Żydów do obozów zagłady. Po prostu tak tutaj, jak i w akapicie czwartym, gdzie mowa o kilkudziesięciu tysiącach ofiar granatowej policji, Ringelblum dokonuje pewnego skrótu myślowego, przedstawiając odnośne działania policji z punktu widzenia ostatecznego celu, jakiemu były one podporządkowane.

 

Być może więc granatowa policja rzeczywiście zamordowała kilkadziesiąt tysięcy Żydów, ale ktoś, kto będzie chciał to udowodnić, musi się powołać na inne źródło/źródła niż skądinąd bardzo wartościowa książka Emanuela Ringelbluma. Nawiasem mówiąc, gdyby wydawnictwu Znak rzeczywiście zależało na uczciwym rozliczeniu się z przeszłością własnego narodu, to zamiast wydawać ułomne dzieło Grossa powinno raczej wznowić właśnie książkę Ringelbluma.

Liudprand
O mnie Liudprand

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura